A ja się zastanawiam po co to robią. Bo ludzie to lubią? Naprawdę lubią? Ja nie lubię.
To co mi przeszkadza polubić ten stan, to wiedza, iż do wywołania radości czy wzruszenia posługują się dobrze dopracowanymi przez lata schematami. Dobrze wiedzą w którym momencie widzowi zaczną płynąc wydzieliny z oczu i z nosa i w jakiej kolejności. Pewnie nawet znają ich kolor i smak. Wszystko już dawno zostało policzone i zważone. Dokładnie wykalkulowane. To własnie mi przeszkadza. Recepta na konkretne emocje. Czy naprawdę nasza budowa psychiczna jest aż taka prosta?